Codziennie potrzebują pomocy medycznej, leków i opatrunków. Najczęściej preparatów przeciwgrzybicznych, przeciwpasożytniczych czy na grypę. Jednak potrzebne są też te specjalistyczne np. na anemię sierpowatą. W domu dziecka Ciloto mieszka ponad sześćdziesięciu chłopców, którzy wcześniej przebywali na ulicach Kabwe.
Jednym z poważniejszych problemów zdrowotnych w domu dziecka Ciloto jest grzybica. – Występuje na wszystkich częściach ciała, na klatce piersiowej, rękach, narządach płciowych czy głowie – opowiada Agata Januszewska, wolontariuszka i pielęgniarka. Łuszczące się zmiany dotykają wielu wychowanków, a leczenie ich jest długotrwałe i problematyczne. Dlaczego? To choroba zakaźna, podopieczni mieszkają razem, chorych nie można łatwo odizolować, bo brakuje miejsca. – Nasi podopieczni czasem wymieniali się ubraniami, przez co niestety choroba się roznosiła – wspomina Małgorzata Kuchta, pielęgniarka, która wyjechała na roczny wolontariat w 2021 roku.
Chłopcy, jak to dzieci, skupiają się bardziej na zabawie, a profilaktyka i potrzebne zabiegi schodzą na dalszy plan. Kto z nas w dzieciństwie pamiętał o przyjmowaniu leków lub smarowaniu chorobowo zmienionych miejsc kremem? Rodzice i opiekunowie. Podobnie jest w Ciloto, dlatego tak ważna jest rola opiekunów i wolontariuszy.
Innym powodem rozprzestrzeniania się grzybicy skóry głowy jest strzyżenie włosów. – Chłopcy mają jedną maszynkę do golenia włosów i dezynfekcja nie zawsze jest idealna – wyjaśnia Agata. I pojawia się kolejna trudność – braki w codziennej higienie. Większość podopiecznych mieszkała wcześniej na ulicy, gdzie nie przejmowali się myciem rąk przed zjedzeniem czegokolwiek, wypraniem lub zmianą ubrań na czyste czy codzienną higieną. Tego uczą się, dopiero gdy trafiają do Ciloto. Jak im wychodzi? Pewnie różnie. Trudno zadbać i przypilnować każdego spośród ponad sześćdziesięciu chłopców. Wyzwaniem bywa podanie im leków, a co dopiero poranna czy wieczorna higiena. Odpowiednie mycie czy nawilżanie skóry, a „wysuszona skóra nie ułatwiała leczenia”, dopowiada Gosia.
Problemem bywa brak maści przeciwgrzybicznych, nieregularność ich stosowania i niedoleczenie choroby, a grzybica ma tendencję do nawracania. – Potrzebujemy bardzo dużo maści przeciwgrzybicznych – mówi Agata. W codziennej kuracji pomaga jej wolontariusz, Radosław Kozakiewicz, bo według lokalnej kultury lepiej, żeby pewne zabiegi i nakładanie kremu wykonywał chłopcu jedynie mężczyzna, co zauważa Agata: – Chłopcy bardziej komfortowo czują się, gdy on wykonuje te zabiegi.
Przeziębiania i malaria
Gdy w domu dziecka jeden chłopiec ma objawy przeziębienia, to w kolejnych dniach ustawi się w kolejce po pomoc i leki kilkudziesięciu. Zarażają się jeden od drugiego. Podobnie jak w przypadku grzybicy trudno na czas choroby zapewnić izolację. – Szczególnie w porze deszczowej to jest duży problem – zaznacza Agata. – Chłopcy żyją wspólnie, więc jeśli jeden ma wirusa, to drugi zaraz też będzie miał.
Dodatkowo, gdy pada deszcz temperatura w nocy spada nawet do 7 stopni, a domy są nieogrzewane. Jest zimno, więc organizmy są osłabione. Wtedy potrzeba leków zbijających gorączkę, na katar i kaszel, na infekcje gardła.
W ostatnim czasie wzrosła liczba chorych na malarię. Dla nas to choroba przypominająca właśnie przeziębienie (w dużym uproszczeniu), ale roznoszą ją komary. Agata wyjaśnia, że wcześniej rząd dbał o opryski, było mniej owadów, nie było zachorowań. Odkąd przyjechała tu w listopadzie 2022 roku, dzieci wiele razy zmagały się z chorobą, ale łagodną jej wersją W Zambii malaria jest powszechną chorobą, leki są dostępne praktycznie w każdej aptece. Chłopcy sami potrafią rozpoznać, czy mają tę chorobę i przychodzą wtedy po pomoc.
Anemia sierpowata
Powszechną chorobą przewlekłą w Zambii jest anemia sierpowata. Występuje głównie w środkowej i zachodniej Afryce. To nieuleczalna choroba wrodzona. Hemoglobina odpowiedzialna za transport tlenu ma nieprawidłową budowę, przez co organizm jest niedotleniony. Powoduje to takie objawy jak osłabienie, żółtaczkę, bóle kończyn, niewydolność wielonarządową, w najcięższych przypadkach śmierć.
– Chłopcy, którzy mają anemię sierpowatą są osłabieni, nie mogą wykonywać obowiązków, szybko się męczą, co utrudnia im codzienne funkcjonowanie. W tej chorobie problemem są też udary. Krwinki łączą się ze sobą, powstają skrzepy i może dojść do udaru, a to prowadzi do niepełnosprawności. A niepełnosprawność w Afryce to bardzo trudny temat. Dochodzi do wykluczenia ich – tłumaczy Agata.
O chorych na anemię chłopcach w Ciloto opowiada też Małgorzata: – Mieliśmy kilku chłopców chorych, ale stan każdego różnił się od siebie. Jeden chłopiec miał łagodną postać, więc nie musiał przyjmować leków. Reszta chłopców przyjmowała dwa razy dziennie szereg medykamentów np. żelazo, kwas foliowy. Leki były dość drogie jednak bardzo potrzebne. Jednemu chłopcu mimo tego, że wrócił do domu dziadków dostarczaliśmy leki, sprawdzaliśmy czy przyjmuję je zgodnie z zaleceniami. Kondycja innego chłopca, ze względu na zaawansowany stan choroby, była znacznie gorsza. Jego wydolność była obniżona, często nie miał siły grać w piłkę, bawić się jak jego rówieśnicy, miał problemy z jedzeniem, szybko tracił na wadze. Musieliśmy częściej jeździć z nim na dodatkowe badania. Ciężko było patrzeć na jego cierpienie.
Obecnie placówka ma pod swoją opieką dwóch chłopców z tą chorobą.
Codzienne dolegliwości
Na co dzień i najczęściej chłopcy zgłaszają się po pomoc w opatrywaniu drobnych ran. – Z racji tego, że chłopcy bardzo chętnie grają w piłkę nożną, zazwyczaj boso, często zdarzały się zranienia czy kontuzje do opatrzenia – mówi Gosia. Trzeba wyciągnąć drzazgi ze stopy, zdezynfekować ranę, założyć opatrunek. To też czas dla chłopców, kiedy czują się zauważeni.
– Czasami wystarczy poświęcić im trochę uwagi – dodaje Agata. Choć wiadomo bóle głowy czy brzucha też były częstym powodem wizyt. Trzeba też postępować ostrożnie z wydawaniem medykamentów, bo część podopiecznych mieszkających wcześniej na ulicy wąchała klej, piła alkohol lub sięgała po inne używki, na co uwagę zwraca wolontariuszka: – Chłopcy bardzo często też ze względu na swoją przeszłość próbują wymusić leki, bo myślą, że to będzie dla nich jakiś rodzaj wsparcia w uzależnieniu.
Kolejnym problem w domu dziecka są problemy z insektami. – Działamy prewencyjnie, dając im raz na kilka miesięcy leki przeciw pasożytom.
Myśląc o chorobach afrykańskich, wiele osób ma skojarzenie z wirusem HIV i AIDS. Niestety to jedno z poważniejszych wyzwań, jednak w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat sytuacja chorych i dostęp do leków znacznie się poprawiły. Kraje i organizacje pozarządowe czy kościelne organizują kampanie na temat profilaktyki i leczenia. W slumsach Makululu, gdzie prowadzony jest dom dziecka prawie ¼ dorosłych jest zakażona HIV albo cierpi z powodu AIDS. W Ciloto również mieszkają chłopcy zarażeni wirusem HIV. Zapewnione mają leczenie finansowane przez państwo. Choć w tym przypadku placówka nie musi troszczyć się o zakup leków.
Zapełnij apteczkę
Na pytanie o niezbędne leki i materiały medyczne Gosia oraz Agata odpowiadają jednogłośnie: potrzebne są środku do odkażania, opatrunki, leki i emulsje na skórę, szczególnie przeciwgrzybiczne i na rany, leki przeciwbólowe i na pasożyty oraz antybiotyki. Większość leków można kupić na miejscu. Przeszkodą bywają koszty. W domu dziecka Ciloto mieszka ponad sześćdziesięciu chłopców, więc potrzeb jest wiele. W ramach pomocy prowadzimy zbiórkę za zakup leków.