Uzależnieni w Zambii potrzebują pomocy

Zambijskie ulice, te w Lusace są asfaltowe, te w mniejszych miastach i wsiach przeważnie utwardzone, piaszczyste. Nie przypominają polskich. Pejzaż tych dwóch krajów bardzo różni się od siebie. Przyzwyczailiśmy się do oceniania tego, co widzimy na pierwszy rzut oka i pochopnych stwierdzeń: biednie i ubogo, banalnych pytań, pozostawianych bez odpowiedzi: Jak można tak żyć? A Zambijczycy podkreślają, że to nie jest tak. Nie chcą, żeby określać ich przez pryzmat skromnych warunków i ciągłego porównywania do europejskich domów, miast czy biurowców. U nich też bywa różnie. Są miasteczka i wsie, na których życie wygląda prosto, ale nie zawsze tak ubogo, jak to przyzwyczailiśmy się określać. Są dzielnice w dużych miastach dla zamożnych, z pięknymi domami i wszystkimi wygodami. Są części miast dla ubogich. Jedną z nich w Lusace jest Bauleni. Pracuje tam ks. Andrzej Reut, misjonarz z Polski – Bauleni to biedna dzielnica, ludzie przyjeżdżają tu praktycznie z całej Zambii, spodziewając się, że dostaną jakąś pracę, a często bywa tak, że po przyjeździe do Lusaki tej pracy nie ma.

Pomaga tam również ks. Diravya Rupen, pochodzący z Indii salezjanin: – Biedne domy są proste, dachy są zrobione z blachy, ale Ci ludzie też muszą płacić czynsz.
Codziennie szukają dorywczych prac, często zajmują się drobnym handlem, np. warzywami i owocami, które odkupują od kogoś ze wsi, a potem sprzedają przy drogach czy głównych punktach miasta, ale w większości miejsc, np. w pobliżu przystanku autobusowego, za miejsce trzeba zapłacić, opowiada ks. Diravya: – Kobiety pracują jako pokojówki, jako pomoc domowa. Często pracują dłużej niż inni, a mniej im płacą. Chodzą do domów, sprzątają, piorą, zmywają naczynia itp. Wiele z nich żyje na kredyt.

W tych domach przeważnie brakuje jedzenia, ks. Andrzej: – Nie jedzą posiłków trzy razy dziennie, często zjedzą na śniadania trochę ryżu lub wypiją tylko herbatę. A jedzą najczęściej do syta wieczorem, żeby nie iść spać głodnym. Czasami nic nie zjedzą, ks. Diravya: – W zeszłym roku (red. 2021) i wcześniej, nie jadali nawet przez trzy dni. Zdarzało się, że przychodzili do nas i prosili o coś do zjedzenia, mówili „Jestem głodny”.

A dzieci i młodzi? – Sytuacja młodych ludzi w Bauleni jest, ogólnie mówiąc trudna – mówi podczas spotkania w Bauleni ks. Andrzej. Jeśli pochodzą z biednych rodzin, przeważnie nie chodzą do szkoły lub tylko część rodzeństwa ma szansę na zdobycie wykształcenia. – Jak nie chodzą do szkoły, to wiąże się to z zaangażowaniem w działalność taką raczej nieprzewidywaną, czyli narkotyki, alkohol, seks, przestępstwa, kradzież, różne takie rzeczy się dzieją.

– Nadużywanie narkotyków w Zambii, szczególnie w Lusace, jest bardzo dużym problemem. Kiedy odwiedzamy tereny wiejskie, to nadużywają tam używek, ale najczęściej jest to alkohol. Ponieważ nie mają, co robić, większość z nich jest rolnikami i czas wolny, spędzają, pijąc. Więc nadużywanie narkotyków i alkoholu w Zambii jest dużym wyzwaniem – opowiada Emmanuel Mwila, pracownik Don Bosco Network w Lusace. Potwierdza to ks. Diravya: – Największym problemem jest picie alkoholu przez młodych, nawet branie narkotyków. Problem dotyczy chłopców i dziewcząt. Wiele dziewcząt zachodzi szybko w ciąże.

 

Drogi do piekła

Jakie są drogi do uzależnień? Bardzo różne. Można powiedzieć, że kogoś lub czegoś w życiu uzależnionych zabrakło. Często mamy i taty, miłości, bezpieczeństwa, edukacji. Zabrakło domu i stabilizacji, której tak potrzebuje dziecko.

Młodzi chłopcy, bo z przeprowadzonych rozmów i spotkań wynika, że to ich dotyczy głównie problem, zaczynają sięgać po używki w bardzo młodym wieku. Powody? Na pierwszym miejscu jest przemoc w domu. Są krzywdzeni fizycznie przez rodziców, krewnych lub opiekunów. Molestowani seksualnie przez ojców, wujków, obcych. Pozostawieni bez opieki, bo dorośli są zbyt zajęci pracą (często, aby po prostu przeżyć, muszą pracować całe dnie). Porzuceni, bo jedno z rodziców założyło nową rodzinę. Przemoc ma wiele twarzy i przyczyn. Wiele form. To ona popycha dzieci na ulicę. A ulica wciąga, sama w sobie uzależnia. Tam po raz pierwszy mają kontakt z używkami.

Kolejnym powodem jest ubóstwo i brak szansy na zdobycie wykształcenia. Opowiada Alice Sipiwe Phiri, która pracuje w Don Bosco Network w Lusace:  – Niektóre dzieci mają wiele możliwości, mogą chodzić do szkoły, są szczęśliwe, wchodzą w interakcje z innymi ludźmi, bawią się, ogólnie mają dobre życie. Inne nie chodzą do szkoły, nie mają takich możliwości jak inni i dlatego lądują na ulicy, biorąc narkotyki, pijąc alkohol i marnują swoje życie, jakby nie miało ono żadnego znaczenia.

Gdy młody człowiek trafia na ulicę, bardzo szybko może mieć kontakt z narkotykami, Emmanuel: – Większość z nich wciągana w nie przez przyjaciół.

Salezjanie organizują spotkania i warsztaty, pokazują młodym drogi pomocy, uczą, rozmawiają o ich problemach, realizują filmy i programy. O jednym ze spotkań opowiada ks. Diravya: – Mieliśmy spotkania z niektórymi chłopcami i pytaliśmy skąd wzięli marihuanę? I odpowiadali: „Z tutejszego rynku”. Pytamy, jakie jeszcze narkotyki? „Kokaina, heroina”. Jeden mały chłopiec ubrany bardzo skromnie podał nazwę „Niebieski Diament”. I to bardzo mocno zaszokowało kobietę prowadzącą spotkanie. Przez minutę nie była w stanie nic mówić. Zastanawiałem się, co ją tak uderzyło. Po chwili powiedziała, że nigdy nie widzieli tego narkotyku. Jest bardzo drogi, bardzo niebezpieczny. Skąd ten chłopiec o nim wiedział? Naprawdę ją to zaszokowało. Powiedziała: „Musicie pracować ciężko. Narkotyki są wszędzie”. I taka jest prawda. Młodzi chłopcy są narażeni z powodu nawyku picia, palenia marihuany. Mają halucynacje, przychodzi szaleństwo.

Problemem też jest dostęp do destrukcyjnych treści w internecie. – Nawet jeśli mówimy o biednych, to nawet w tej biedzie mają telefony, ciągle siedzą w tych telefonach – wspomina ks. Andrzej. A w teledyskach, filmach, YouTube Shorts, relacjach na Facebooku czy Instagramie pełno jest nieodpowiednich treści. Zdaniem ks. Diravya to pogłębia problem, bo młodzi Zambijczycy chcą naśladować to, co widzą w internecie. A nie mają na co dzień wielu propozycji i szans na rozwój zainteresowań. Brakuje oferty dla dzieci i młodzieży, wtedy oni czas wolny zaczynają spędzać na ulicach lub w miejscach, gdzie mają kontakt z używkami.

 

Ulica mnie woła

Pewnego poranka Emmanuel i Alice razem z pracownikami Salezjańskiej Fundacji Misyjnej Don Bosco idą do miejsca, gdzie gromadzą się mężczyźni uzależnieni. Mówią, że znają te zakamarki, bo „czasami policjanci odwiedzają te miejsca, aby przeganiać stamtąd tych ludzi.” Wśród tych mężczyzn są bezdomni. Śpią w obskurnych miejscach, „w rumowiskach, jak je nazywamy lub w pobliżu targowiska – opowiada Emmanuel – są również Ci, co wynajmują małe domki. Mieszkają w 3-4 osoby. Mają bardzo mało miejsca, ale tak żyją”.

Ci mężczyźni rozmawiają z nami chętnie. Wśród nich jeden z nich patrzy się w przestrzeń. Kiwa głową, ale pewnie nie będzie pamiętał tej rozmowy. Są takie momenty, gdy wydaje się, że jest obecny jedynie ciałem. Zniszczonym przez używki i brak jedzenia. Jednak najgorsza jest ta pustka, przerażająca pustka, którą widać w oczach – nieskończone pokłady smutku. Czy on pamięta momenty, gdy uśmiechał się po raz ostatni? Nie pod wypływem kleju, bimbru czy innych używek.

Najchętniej odwrócilibyśmy wzrok i szybko zapomnieli o tym chłopaku, który codziennie traci swoje życie. Omijamy miejsca, gdzie gromadzą się osoby uzależnione niezależnie od kraju. A on codziennie wstaje i jego jednym celem jest zdobycie używki. Nie myśli o rodzinie. Chce pić. Nie wspomina znajomych. Chce wąchać klej. Nie planuje i nie marzy. Bo zaraz będzie miał odlot. I jego smutek, i rozpacz, i brak nadziei znikną. Może przez moment poczuł się pewniej, był pobudzony i czuł przypływ sił, myślał, że zdobędzie świat, bo wszystko jest w zasięgu jego rąk. A zaraz położył się na piachu. Obojętnie czy na ulicy w dzielnicy ubogich, pod czyimś domem czy pod sklepem. Już nie panuje nad ciałem. A nad duszą? Nigdy nie wolno stracić nadziei, że ktoś pewnego dnia obudzi się po kolejnej dawce narkotyku, postanowi zawalczyć.

Większość tych mężczyzn jest pomiędzy 17 a 40 rokiem życia. Pytamy, czy zaczynają brać używki po skończeniu szkoły, bo na to wskazuje wiek, Emmanuel: „Tak. Ale jak znajdziesz się w niektórych miejscach, np. w Lusace, można znaleźć tam dzieci mające po 10, 11, 12 lat, które zaczynają zażywać narkotyki”. Wiemy, że w Kabwe problemem jest wąchanie kleju przez dzieci w tym wieku, ale to temat na osobny artykuł. Wracamy do Lusaki i okolic.

Czy na ulicy ma się przyjaciół? Przeważnie to są ludzie, których łączy jeden cel: ukraść, znaleźć miejsce do spania, zjeść coś i zdobyć alkohol, papierosy, klej, narkotyk. Co zażywają? W mieście najczęściej dagę, inaczej zwaną cannabis, czyli marihuanę. Mają też dostęp do heroiny. W wioskach najczęściej uzależniają się od alkoholu. Pewnie dlatego, że dostęp do niego jest dużo łatwiejszy, a bimber można jeszcze zrobić samodzielnie.

Okazuje się, że jest jeszcze jedna grupa uzależnionych. To uczniowie, studenci: – Nie trafiają na ulicę, oni żyją komfortowo, pochodzą z dobrych domów. Nadużywają tych substancji, ponieważ inni żyją w internatach w szkole i uniwersytetach, są daleko od rodzin. Nie potrafią się uczyć bez palenia lub picia, muszą być na haju. Znam kilka młodych osób – opowiada Alice.

Pochodzą z bogatych rodzin, pada pytanie, dlatego nie trafiają na ulicę i zdobywają edukację? Odpowiada: „Tak”.

 

Dziś jeszcze są, a jutro?

Praca z uzależnionymi nie należy do łatwych. To codzienne wspieranie i pozwalanie komuś na dokonywanie wyboru: będę trzeźwy, czysty czy znów upiję się, wezmę narkotyk. Cieszysz się każdym dniem, gdy ktoś wybiera życie bez nałogów. I czujesz się bezsilny, widząc, jak ktoś upada, nie wraca po raz kolejny do ośrodka lub domu. Widzisz go leżącego na ulicy. Masz nadzieję, że po raz ostatni, bo jutro wygra trzeźwość. Ale wiesz, że tego jutra też może już nie być.

Ludzie uzależnieni nie mają wspomnień, których nie mają komu opowiedzieć. Nie starczyłoby dnia, żeby podzielili się tym, co boli, co emocjonalnie uderzyło, a może załamało ich, gdy byli dzieckiem lub nastolatkiem. Wyjaśnia to Emmanuel: – Problemem jest to, że nie ma nikogo, kto by z nimi porozmawiał, kto by zbliżył się do nich i sprawił, by zaczęli mówić, ujawniać ich problemy, aby ktoś mógł się do nich odnieść, pokazać im że jest nadzieja, ponieważ wielu z nich jest zrozpaczonych.

Są organizacje pomagające uzależnionym. „Nie działają efektywnie”, mówi jeden z naszych rozmówców, który chciał pozostać anonimowy, „dotykają tylko powierzchni problemów. Nie docierają do korzeni tych trudności”.
–  Mówią, że chcą się zmienić. Ale tutaj nie mamy dobrych centrów odwykowych. Musi powstać więcej takich ośrodków, to po pierwsze – kończy ks. Diravya.

 

Kochać trudnych ludzi

W Lusace jest jeden ośrodek. A potrzeb jest dużo więcej. Uzależnieni nie są też w stanie pokryć kosztów leczenia. A potrzeba jest też kogoś, kto nawiąże z nimi pierwszy kontakt, gdy zaczynają pojawiać się na ulicach lub są już na nich każdego dnia.

Na ulicy pojawia się przemoc. Powody? Materialne – brak pieniędzy na narkotyk. Psychiczne – po przyjęciu substancji pojawia się agresja. Głód – gdy brakuje używki, chcą ją uzyskać za wszelką cenę. – Popełniają przestępstwa, jedyne co możemy zrobić, to usiąść, wysłuchać ich historii, rozmawiać z nimi, a potem staramy się im pomóc –  Emmanuel.  Czy się boją? Opowiada: – To są moi bracia i przyjaciele. Mogą być na dużym haju, mogą być czasami agresywni, ale my wiemy jak sobie z nimi radzić. Wiem, jakie mają problemy, jakie są ich smutki i czasami udaje mi się z nimi porozmawiać i słuchać ich historii. Ponieważ jako filmowiec, jako Don Bosco Network staramy się zebrać te historie, staramy się pomóc tym, którzy czują, że możemy im pomóc.

Pomoc powinna być wieloetapowa i nieograniczona czasowo. Potrzebni są przede wszystkim ludzie, którzy podjęliby się zawodowo pracy z uzależnionymi. Alice: – Rozmawiałam z jednym chłopakiem i w zasadzie to o czym wspomniał, jest to, że potrzebuje kogoś, kto pomoże mu wyjść z tej uzależniającej substancji. Wspomniał też o pracy, żeby mógł utrzymać siebie i rodzeństwo. Niestety za tymi słowami kryją się ich wyobrażenia, nie chcą „byle jakiej pracy”. Postawił sobie za cel tylko jedno – grę w piłkę. Myślę, że to jest wyzwanie, ponieważ oni nie żyją w rzeczywistości, mają określony typ obrazu w swoich głowach i ciężko im się z tego wyrwać, ponieważ mówią, że to jest ich pasja. Ale pasja kończy się na słowach i kolejnej dawce narkotyków.

 

Pomocna sieć młodzieżowa

Trzeba zacząć od postaw, od uświadomienia im, że muszą skończyć z nałogami. „Można zapewnić im edukację, ale przestaną przychodzić, możemy zapewnić im pracę, ale również przestaną przychodzić, bo są uzależnieni od narkotyków”, Emmanuel. Salezjanie i grupa animatorów ma kontakt z uzależnionymi, próbuje zaszczepić im wiedzę, chęć zmiany, rozmawia z nimi, organizuje warsztaty i potem proponuje programy odwykowe. „Rozmawiamy o rzeczach, dzięki którym mogą się z tego wyrwać”.

 – Bauleni to 2/3 ludzi młodzi. My zajmujemy się przede wszystkim nastolatkami – wyjaśnia ks. Andrzej. – Pomagamy poprzez media. W dzisiejszych czasach bez mediów praktycznie nie można dotrzeć do młodych ludzi. Szczególnie poprzez YouTuba. Robimy krótkie filmy na różne tematy, problem narkotyków, alkoholu, seksu przedmałżeńskiego. Ludzie przechodzą przez momenty depresji. Robimy te filmiki, żeby im pomóc stawiać czoło właśnie tym wszystkim wyzwaniom. Przez takie krótkie nieraz wiadomości wielu ludzi po prostu dostaje pomoc.

Na placówce w centrum młodzieżowym odbywa się wiele spotkań i warsztatów. Emmanuel: – Pomagamy wielu ludziom, ponieważ mamy programy rozwojowe, zdrowia psychicznego, samoświadomości. Docieramy do młodych ludzi poprzez telefony. Mam na myśli Facebooka i YouTube. Do tych, którzy nie mają telefonów, staramy się dotrzeć poprzez wizyty. Siadamy z nimi, słuchami ich historii i staramy się im pomóc w każdy możliwy sposób.

Chcę pomóc

Reportaż zrealizowany w ramach projektu
„Rozwój instytucjonalny, medialny i misyjny Fundacji”